Ziemia Święta w cztery dni

Po czterech nocach spędzonych w Jordanii nadszedł czas na zwiedzanie Izraela. Jak na kraj, o którym słyszeliśmy tyle dobrych słów i w którym znajduje się tak wiele atrakcji mieliśmy mało czasu, bo tylko cztery dni. Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy w ciągu tych kilku dni nie przejechali kraju praktycznie wzdłuż i wszerz i nie wykąpali się we wszystkich trzech morzach, do których dostęp ma Izrael.

Continue reading…

Jordania – pustynia Wadi Rum i jeden z cudów świata Petra

Już od dawna oboje myśleliśmy o tym, żeby wybrać się do Izraela. Polska jesień i zima wydaje się być na to idealnym momentem, ponieważ gdy u nas temperatura niebezpiecznie zbliża się do zera, a za oknem próżno szukać słońca, tam pogoda pozwala na kąpiele i opalanie. Gdy więc pojawiła się promocja LOT, w której bilety na trasie z Lublina do Tel Awiwu na listopad kosztowały 120 zł, nie wahaliśmy się ani chwili. Co więcej, namówiliśmy parę znajomych, która zdecydowała się z nami pojechać.

Continue reading…

podróż po Ameryce Centralnej cz. 5 (Chiapas i Lago di Atitlan)

Opuszczając piękne ruiny Tulum, mieliśmy przed sobą do pokonania około siedmiuset kilometrów do najbliższej zaplanowanej atrakcji – kompleksu archeologicznego Palenque. Wbrew pozorom, trasę te przejechaliśmy w ciągu jednego dnia i wspominamy ją całkiem dobrze – jako, że drogi nie są zbyt uczęszczane, pokonaliśmy ją w osiem godzin. Po drodze zatrzymaliśmy się w dwóch miejscach – nad jeziorem Bacalar i w niewielkim kompleksie ruin Xpuhil. Jezioro Bacalar okazało się być naprawdę malownicze, i gdybyśmy mieli więcej czasu, to z pewnością zatrzymalibyśmy się tam na dłużej. Natomiast Xpuhil to atrakcja na około czterdzieści minut spaceru, z czego najlepsze było to, że ruiny zwiedzaliśmy zupełnie sami.

Continue reading…

podróż po Ameryce Centralnej cz. 4 (Jukatan)

Po opuszczeniu Campeche skierowaliśmy się do największej atrakcji turystycznej Meksyku- wpisanych na listę siedmiu nowych cudów świata ruin miasta Majów w Chichen Itza. Na nocleg zatrzymaliśmy się w kolonialnym miasteczku Valladolid, w hoteliku prowadzonym przez Amerykanina, który, jak okazało się w późniejszych rozmowach, kilka miesięcy życia spędził w Olsztynie, kolejny raz udowadniając nam jak mały jest świat. Samo Valladolid znajduje się mniej więcej w połowie drogi pomiędzy dwoma najbardziej obełganymi przez turystów miastami Meksyku- Meridą i Cancun, a od Chichen Itza oddalone jest o około 40 minut jazdy. Położenie to sprawia, że nie warto wychodzić do miasta pomiędzy godzinami 15 a 17- o tej porze następuje zmasowana inwazja amerykańskich turystów, którzy wpadają tu przejazdem wracając do Cancun zapoznać się z „urokiem kolonialnej zabudowy”. Poza tymi godzinami miasto jest bardzo przyjemne, klimatyczne i niedrogie.

Continue reading…

podróż po Ameryce Centralnej cz. 3 (Tikal i Campeche)

Po naładowaniu baterii na słonecznych Karaibach zebraliśmy energię na dalszą podróż. Naszym celem był Meksyk, a dostać tam chcieliśmy się ponownie przejeżdżając przez Gwatemalę i zwiedzając ruiny Majów w Tikal. Dlatego też udaliśmy się chickenbusem do belizeńsko-gwatemalskiej granicy w Melchor de Mencos. Opuszczenie Belize wiąże się z uiszczeniem opłaty wyjazdowej w wysokości 20 belizeńskich dolarów. Po pieszym przekroczeniu granicy i ominięciu szukających naiwnych turystów naciągaczy, skorzystaliśmy z usług lokalnego transportu. Po kilku godzinach jazdy byliśmy już w miasteczku Flores, oddalonym o około 50 kilometrów od ruin Tikal.

Continue reading…