perła Macedonii Północnej – jezioro Ochrydzkie

Kiedy kilka lat temu, wraz ze znajomymi wybraliśmy się na objazdówkę po Bałkanach przynajmniej kilka miejsc zapamiętaliśmy jako te, do których będziemy chcieli koniecznie kiedyś wrócić. Jednym z takich miejsc było niewątpliwie malownicze jezioro Ochrydzkie. Było to właściwie jedyne miejsce, które wówczas mieliśmy okazję odwiedzić w Macedonii Północnej (wtedy jeszcze Byłej Jugosławiańskiej Republice Macedonii). Jednak poza pięknym jeziorem, wyjątkowo mocno zapadły nam w pamięć również miejscowe niskie ceny.

O jeziorze Ochrydzkim przypomnieliśmy sobie ponownie w zeszłym roku, gdy zastanawialiśmy się, gdzie możemy udać się na krótki wyjazd z okazji kolejnej rocznicy naszego związku. Bilety kupowaliśmy trochę w ostatniej chwili, więc wybór miejsc, do których mogliśmy udać się za rozsądne pieniądze nie był zbyt duży. Na szczęście w oko wpadły nam całkiem korzystne cenowo bilety do stolicy Macedonii – Skopje, z krótką przesiadką w Oslo. Ze względu na niedobór czasu, postanowiliśmy odpuścić tym razem intensywne zwiedzanie, a zamiast tego zaplanowaliśmy bazę w przyjemnym hoteliku z widokiem na wspomniane wcześniej jezioro Ochrydzkie.

Macedonia Północna nie jest pierwszym kierunkiem wakacyjnym, który przychodzi nam do głowy. Zdecydowanie stanowi jeden z najgorzej poznanych krajów swojego regionu. Ale jeśli już ktoś jednak zdecydował się na nieszablonowy wyjazd do Macedonii, najprawdopodobniej słyszał o jeziorze Ochrydzkim. Jest to niewątpliwie największa atrakcja kraju i ciężko się temu dziwić. Nazywane perłą Macedonii jezioro powstało w wyniku ruchów płyt tektonicznych około 4 milionów lat temu, co czyni je najstarszym zbiornikiem śródlądowym Europy. W jego najgłębszych partiach odkryto już około 200 endemicznych gatunków flory i fauny, stąd w niektórych przewodnikach określane jest jako „muzeum żywych skamielin”. Jednak nie tylko okoliczna przyroda jest tutaj wyjątkowa. Miejscowość, w której postanowiliśmy się zatrzymać – Ochryda nosi zaszczytny tytuł miasta, które jest najdłużej nieprzerwanie istniejącym osiedlem ludzkim na świecie. My zdecydowaliśmy się tu zatrzymać ze względu na ikoniczny widok Cerkwi Świętego Jana Teologa na tle jeziora, który utkwił nam w głowie przy pierwszym pobycie.

Ochryda jak przystało na każdą wczasową miejscowość, dysponuje dość dużą bazą noclegową. Nam jednak wyjątkowo ze względu na charakter wyjazdu zależało na wyższym standardzie noclegu i ładnym widoku na jezioro, a to już stanowiło większy problem. Macedonia póki co wydaje się nie być nastawiona na turystów z z zachodu, więc oferuje głównie kwatery tanie i mocno skromne, albo urządzone z przepychem na wschodnią modłę. Pomimo wszystko, udało nam się znaleźć bardzo przyjemny apartament spełniający nasze oczekiwania, z miłymi właścicielami.

Pomimo raczej uroczystego charakteru wyjazdu, trasę ze Skopje do Ochrydy zdecydowaliśmy się pokonać w chyba najmniej oficjalny sposób – autostopem. Wynajem auta wyjątkowo nam się nie opłacał, a miejscowi kierowcy poruszają się zawsze dużo szybciej niż miejscowi kierowcy transportu zbiorowego. Kolejny raz udało nam się utwierdzić w opinii, że autostop jest najwygodniejszym i najszybszym transportem po Bałkanach, jeśli nie ma się prywatnego auta. Z samego lotniska dostaliśmy się praktycznie pod nasz apartament w ekspresowym tempie z zaledwie jedną przesiadką.

Właściciele naszego apartamentu bardzo przejęli się faktem, że gościć nas będą w naszą rocznicę i poza odpowiednim romantycznym wystrojem, przygotowali również dwie solidne butelki lokalnego wina, którym raczyliśmy się przez następne dwa dni. Początkowo planując nasz krótki urlop, rozważaliśmy wyjazd do innych okolicznych miejscowości czy na Albańską stronę jeziora. Ostatecznie uznaliśmy jednak, że spędzimy oba dni relaksując się na plaży i spacerując zabytkowymi uliczkami Ochrydy.

Kolejnym niewątpliwym plusem Macedonii, o którym wspominałam już wcześniej są niskie ceny. Dzięki czemu bez ryzyka bankructwa mogliśmy sobie pozwolić na jadanie miejscowych przysmaków w uroczych restauracjach położonych nad brzegiem jeziora.

Jezioro Ochrydzkie nazywane jest perłą Macedonii nie tylko ze względu na swoje niezaprzeczalne piękno. Pamiątkę typowo przywożoną ze sobą z Ochrydy są bowiem perły. Są one jednak z pewnego względu wyjątkowe na skalę światową. Mieszkańcy do ich wyrobu używają specjalnej emulsji, którą wytwarzają z ości endemicznego gatunku ryb. Ochrydzkie perły goszczą w kolekcjach najbardziej wytwornych dam, w tym brytyjskiej królowej Elżbiety. Spacerując zabytkowymi uliczkami miasta, warto poszerzyć swoją kolekcję biżuterii, zwłaszcza, że ceny nie są wygórowane.

Po dwóch dniach plażowania, relaksu, odwiedzeniu wszystkich okolicznych cerkwi, a także zakupie wspomnianych już pereł, byliśmy gotowi do powrotu. Nasz wstępny plan zakładał, że w drodze powrotnej do Skopje zatrzymamy się w Kosowie. Pomysł jednak upadł, gdy zastanowiliśmy się nad tym, jak wiele czasu i trudu musielibyśmy poświęcić dla kilku godzin na miejscu. Jeszcze kilka lat temu pewnie nie byłoby to dla nas przeszkodą, ale z biegiem czasu zaczęliśmy dużo bardziej cenić komfort w podróży. Zamiast pędzenia do Kosowa, zdecydowaliśmy się na dużo bardziej dostępną i bardzo popularną Macedońską atrakcję – kanion Matka.

Kanion jest oddalony od Skopje o zaledwie 15 km. My dostaliśmy się tu ponownie autostopem. Tym razem udało nam się złapać tzw. złoty strzał, zostaliśmy przewiezieni z centrum Ochrydy pod parking kanionu. Bardzo miły kierowca pochwalił nam się, że zbiera flagi pochodzące z różnych krajów. Nie omieszkaliśmy więc, po powrocie do domu przesłać Panu flagi naszej Ojczyzny, która mam nadzieję dotarła 🙂

Kanion Matka położony jest nad sztucznym jeziorem o tej samej nazwie. Zostało ono utworzone w latach 30. ubiegłego wieku podczas budowy tamy na rzece Treska celem utworzenia hydroelektrowni. Miała ona w zamyśle zaopatrywać w energię elektryczną stolicę Macedonii. Gdy jednak okazało się, że Skopje rozrasta się zbyt szybko, zbudowano nową hydroelektrownię, a tę przekształcono w muzeum. Kanion Matka można zwiedzać na kilka sposobów. Można wyruszyć na trekking, można też podziwiać przyrodę z poziomu wody podczas rejsu łódką. W okolicy poza wspomnianym już muzeum, znajdziemy również interesującą jaskinię – Vrelo. My zdecydowaliśmy się zarówno na krótki spacer jak i rejs. Ogólnie kanion nie zrobił na nas jakiegoś oszałamiającego wrażenia, ale z uwagi na bliskość Skopje, nie żałujemy tego wyjazdu.

Ostatnią atrakcją na trasie naszego wyjazdu była stolica Macedonii. Miasto może poszczycić się wyjątkowo zawiłą i trudną historią. Władali nim Rzymianie, Bułgarzy, Bizantyjczycy, Normanowie i Serbowie. Za panowania Serbów zaczął się najlepszy okres rozwoju miasta, które następnie zostało przejęte przez Osmanów. Niestety później, w 1689 r. zostało najechane przez Austrię, w okolicy wybuchło powstanie, miasto zostało nawiedzone przez zarazę a wszystkie te wydarzenia doprowadziły ostatecznie do rozkazu spalenia miasta. Straciło ono wówczas na znaczeniu, nękane było później przez kolejne zarazy, a ludność zaczęła masowe przesiedlanie w poszukiwaniu lepszych perspektyw. Ponowny rozwój miasta rozpoczął się gdy Skopje zostało częścią Królestwa Jugosławii. Kolejny dobry okres zakończył się równie gwałtownie najazdem nazistów, wymordowaniem miejscowych Żydów, oddaniem miasta w ręce Bułgarów i późniejszym komunistycznym „wyzwoleniem”. Jakby nieszczęść było mało, w 1963 r. 75% miasta zostało zniszczone podczas masywnego trzęsienia ziemi.

Dlaczego tyle piszę o historii Skopje? Głównie dlatego, że spacerując po mieście z tą wiedzą, łatwiej wytłumaczyć sobie jego wygląd. Można znaleźć tu pozostałości tych lepszych czasów – Twierdza Skopsko Kale, Kamienny Most czy Stary Bazar, jednak dominują budynki reprezentujące te gorsze czasy. Widać też usilne starania Macedończyków o to, żeby uczynić swoją stolicę ponownie wspaniałą. Mam tu na myśli projekt „Skopje 2014”, którego celem była gruntowna przebudowa miasta, postawienia wielu monumentalnych pomników i budynków. Ich zabytkowa stylistyka miała docelowo przyciągnąć turystów. No cóż, gusta są różne, dla mnie jednak ten miks sprawia, że Skopje jest po prostu szalenie abstrakcyjne. Zdecydowanie nie jest to miasto, które odwiedza się dla jego piękna, to raczej takie miejsce dla tych, którzy widzieli już wszystko, a jednak chcieliby znowu poczuć się zaskoczeni.