majówka na Kubie cz. 4 (Cienfuegos, Trinidad, Santa Clara i Peninsula de Zapata)

Tak jak już wspominałam we wcześniejszych wpisach, pomimo niewielu dni na Kubie postanowiliśmy zobaczyć jak najwięcej ciekawych miejsc. W poprzednich wpisach opisałam tylko Hawanę i miejsca w których plażowaliśmy, zaś w tym, ostatnim – pozostałe atrakcje. Będzie więc tutaj o wszystkim, miastach, dżungli, krokodylach, a nawet amerykańskiej inwazji.

CIENFUEGOS


Niewielkie portowe miasteczko, nazywane Perłą Południa („La Perla del Sur”) zostało założone w 1819 roku na terytorium hiszpańskim, jednak dość szybko zasiedlili je imigranci francuscy. To właśnie im Cienfuegos zawdzięcza unikalny jak na Karaiby wygląd, kilka francusko-brzmiących ulic, a także jedyny na całej Kubie łuk triumfalny.  Miasto wielokrotnie zmieniało swoją nazwę, obecna, wbrew temu co można dość często przeczytać, nie pochodzi od nazwiska jednego z ojców rewolucji – Camilo Cienfuegos, a została nadana na cześć Hiszpana zarządzającego miastem w XIX wieku. W tym samym wieku, dzięki strategicznemu położeniu – w sercu rolniczego regionu, w którym produkowano cukier, mango, tytoń i kawę, Cienfuegos stało się jednym z najważniejszych karaibskich portów.

My w mieście byliśmy tylko przejazdem, ale udało nam się zobaczyć najważniejszy, pięknie odrestaurowany plac – Jose Marti Park, z łukiem triumfalnym, a także przejść się główną aleją spacerową – Paseo del Prado. Dużo czytałam o stylowych butikach, tętniących życiem bulwarach, niebywałej elegancji i francuskiej atmosferze Cienfuegos. Nie wiem czym to było spowodowane, jednak my zamiast tego wszystkiego, zastaliśmy zwyczajne typowe kubańskie miasteczko, z niezwyczajną jak na Kubę architekturą.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

 TRINIDAD


 Kolejnym celem naszej podróży był Trinidad. Jest to trzecia najstarsza osada na wyspie, założona w roku 1514, jako baza do planowanej przez Cortesa inwazji na Meksyk. Przed powstaniem Cienfuegos, to właśnie Trinidad był światowym centrum handlu cukrem i miejscem, w którym osiedlali się magnaci. Ze względu na fakt, że miasto nie miało innych źródeł utrzymania, gdy jego czasy świetności przeminęły, po prostu zostało opuszczone. Dzięki temu obecnie możemy podziwiać doskonale zachowane i zupełnie niezmienione kolonialne centrum, przechadzać się po kostce brukowej, która dawniej sprowadzona została specjalnie z Bostonu, a po której ciągle więcej osób jeździ konno niż samochodami.

IMG_9153

IMG_9194

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

IMG_9161

W Trinidadzie mieliśmy wykupione dwa noclegi w bardzo ładnej i doskonale położonej casa particulare. Pierwszego dnia wybraliśmy się na spacer po niewielkim centrum miasta, po trasie zaproponowanej przez przewodnik Lonely Planet. Prowadziła ona przez Plaza Mayor, na którym znajdują się najważniejsze zabytki – katedra i dawny klasztor świętego Franciszka, którego dzwonnica została uwieczniona na jednej z kubańskich monet. Gdy tylko odbiliśmy kawałek od głównego placu miasta, znaleźliśmy się w sieci mniej reprezentatywnych uliczek, które sprawiły, że poczuliśmy się, jakbyśmy cofnęli się przynajmniej kilkaset lat w czasie. Tym razem jednak nie mam na myśli pięknych zabytkowych samochodów ani kolonialnych willi, które mogliśmy spotkać w innych częściach Kuby. Tutaj, między niewielkimi, kolorowymi szeregowymi domkami, przed którymi na fotelach bujanych przesiadywały staruszki pilnujące rozbrykanych dzieci, na wybrukowanej kostką z Bostonu drodze, to konie stanowiły główny środek transportu.

IMG_9178

IMG_9165

IMG_9147

IMG_9173

Wieczorem postanowiliśmy udać się do najbardziej znanego w Trinidadzie klubu salsy, znajdującego się na schodach do zabytkowej katedry – Casa de la Musica. Gdzie przy rytmach wygrywanych przez zespół na żywo, za drobną opłatą, można było popijać pyszne mohito i tańczyć do białego rana.

Jako, że jeden dzień w zupełności wystarczy na obejrzenie najważniejszych atrakcji miasta, następnego dnia postanowiliśmy pojechać na treking do pobliskiego parku narodowego Topes de Collantes, który znajduje się w górach Escambray. Wybraliśmy jedną z najpopularniejszych tras, około 3 kilometrową Sendero Caburni, która przez dżunglę prowadziła do 62 metrowego wodospadu, pod którym znajdował się niewielki naturalny basen.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

IMG_9092

IMG_9126

Zarówno sam Trinidad jako miasteczko, w którym czas zatrzymał się dawno temu, jak i pobliski Topes de Collantes są zdecydowanie miejscami, które warto zobaczyć.

SANTA CLARA


Pomimo tego, że miasto to jest jednym z najbardziej znanych miast w Kubie, gdyby nie fakt, że leżało ono idealnie na naszej trasie, najprawdopodobniej byśmy go nie odwiedzali. Santa Clara kojarzona jest głównie z bitwą w 1958 roku, która była jednocześnie ostatnią bitwą stoczoną podczas Kubańskiej Rewolucji. Grupą zwycięskich żołnierzy, którzy zakończyli rządy prezydenta Batisty na Kubie, dowodził Che Guevara. Kilka lat później gdy na dobre władzę sprawowali już rewolucjoniści (a właściwie Fidel Castro), a Che zginął podczas prób szerzenia Rewolucji w Boliwii, ku jego czci wybudowano w mieście reprezentatywne mauzoleum.

Inwazja takich krabów zablokowała nam drogę

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

IMG_9568

Było to jedyne miejsce, które planowaliśmy odwiedzić podczas naszego pobytu w Santa Clarze. Na „kompleks” składają się wymienione wcześniej mauzoleum, w którym pochowany jest Che, wraz z szesnastoma towarzyszami broni, którzy zginęli razem z nim w Boliwii, muzeum, w którym znajdziemy chyba wszystkie rzeczy, które napisał i których dotknął Guevara w swoim życiu, a także olbrzymi pomnik.

PENINSULA DE ZAPATA


Półwysep Zapata był ostatnią na naszej trasie atrakcją, którą planowaliśmy odwiedzić przed powrotem do Hawany, z której mieliśmy wylot. Zdecydowana większość terenu półwyspu znajduje się obecnie pod ochroną, jako Gran Parque Natural Montemar. Jest to miejsce, w którym zdecydowanie można spędzić kilka dni, ze względu na liczne atrakcje. Praktycznie każdy znajdzie tam coś dla siebie, można oglądać ptaki, krokodyle, wypoczywać na Playa Larga, położonej w sławnej Zatoce Świń, a także nurkować.

Zatoka Świń

Zatoka Świń

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

My postanowiliśmy odwiedzić bagna, na których znajduje się hodowla i rezerwat bardzo zagrożonego endemicznego gatunku – krokodyla kubańskiego. Jednak po obejściu kilku klatek, w których znajdowały się stłoczone, ewidentnie niezbyt zadowolone ze swojego losu gady, a także odmówieniu kilku dość namolnym sprzedawcom biżuterii zrobionej z tychże gadów, uznaliśmy że to nie dla nas.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Pojechaliśmy więc dalej, do Zatoki Świń. Jest to kolejne ze „świętych miejsc Rewolucji”, ponieważ właśnie tutaj, w 1961 roku odbyła się zaplanowana przez Stany Zjednoczone inwazja dawnych kubańskich uchodźców. Jednak ze względu na mierne przygotowanie, wojska kubańskie w trzy dni doszczętnie rozbiły wrogie siły, odnosząc swoje największe historyczne zwycięstwo. Znajdująca się tutaj Playa Larga raczej nie może się równać z innymi plażami, które odwiedziliśmy, a które opisywałam w poprzednim wpisie, jednak podobno jest ona doskonałym miejscem do nurkowania i uprawiania wszelkich wodnych sportów.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA